Prof. Dorota Hojan-Jezierska, dr Olgierd Stieler i Michał Tomczak wyruszyli dzisiaj na Madagaskar. Będą tam leczyć dzieci głuche i niedosłyszące. Specjaliści zabrali ze sobą sprzęt diagnostyczny, i aparaty słuchowe warty kilkaset tysięcy złotych – czytamy na portalu misyjne.pl.
Wolontariusze wyruszą na trzy tygodnie do stolicy Madagaskaru – Antananarywy. Zamierzają tam pomóc co najmniej 200 dzieciom. Podczas swojego pobytu będą badać dzieci niedosłyszące oraz dopasowywać dla nich aparaty. Ponadto przeprowadzą oni szkolenia dla lokalnych pracowników z zakresu obsługi aparatów. Antananarywę oficjalnie zamieszkuje 3 miliony mieszkańców, natomiast nieoficjalne statystyki mówią już o 5 milionach. W stolicy znajduje się tylko jedna szkoła dla dzieci głuchoniemych, w której uczy się jedynie 200 uczniów. W kraju tym dzieci głuche te skazane są na społeczną izolację. Na Madagaskarze niedosłuch jest problemem, który nie ma systemowego rozwiązania.
– To kraj bardzo ubogi, oficjalna płaca minimalna wynosi 55 euro, natomiast w praktyce bywa, że cała rodzina musi przeżyć za 1 euro dziennie. W związku z tym nikogo nie stać na wizytę lekarską, która kosztuje tu 5 euro, a ceny leków porównywalne są z tymi, które mamy w Polsce – mówi Katarzyna Białous z Fundacji Dzieci Madagaskaru, która jest współorganizatorem wyjazdu naszych wolontariuszy.
Michał Tomczak, protetyk słuchu w rozmowie z misyjne.pl przyznaje, że warunki na miejscu są trudne do przewidzenia, ale grupie pomaga fakt, że dobrze się znają i ich działania idealnie się zazębiają.
Aparaty słuchowe są tam praktycznie nieosiągalne, głównie ze względu na ich niebotyczne ceny. Dzieci, które nie słyszą własnego głosu ani dźwięków docierających do nich z otaczającego świata, nie mają możliwości rozwinięcia mowy. To wycofuje je z życia i spycha na margines społeczny.
Liczba osób głuchoniemych na Madagaskarze nie jest nikomu znana, gdyż rodziny zazwyczaj ukrywają niesłyszące dzieci w domach. Wolontariusze będą też przeprowadzać badania przesiewowe w oddalonym o 15 km od stolicy sierocińcu. Pierwsze takie badania zostały przez fundację przeprowadzone w 2020 roku w wybudowanej na Madagaskarze Przychodni Zdrowia im. Dr Wandy Błeńskiej w Befasy. Mieszkańcy Madagaskaru przez wzgląd na wysokie ceny wizyt lekarskich do lekarza nie zgłaszają się wcale lub zdecydowanie za późno. Często nieleczone zapalenie ucha środkowego kończy się całkowitym lub częściowym ubytkiem słuchu, w związku z tym odsetek ludzi głuchych na Madagaskarze jest zdecydowanie wyższy niż w Europie. Nie ma jednak żadnych statystyk dotyczących tego zagadnienia.
– Kiedy przychodzi do nas pacjent często nie znamy historii jego choroby, bywa, że pacjenci nie znają nawet swojej daty urodzin, a ich wiek określamy szacunkowo. To warunki pracy zupełnie inne od tych jakie mamy w Polsce, braki w dostawach prądu, upały – to tamtejsza rzeczywistość – mówi dr Olgierd Stieler.
Źródło: misyjne.pl/Redemptoris Missio