Siostra Rachela Kaczmarek OP pracuje w Kamerunie na misji, przy której często dzieci zatrzymują się podczas powrotów ze szkoły, prosząc o kubek wody – często pierwszy w ciągu dnia. Dominikanka tłumaczy, że czysta woda w Afryce to luksus, który często bywa marnowany. Rozmawia z nią Anna Gorzelana.
Anna Gorzelana: Myśląc o Afryce, zwykle mamy przed oczami bezludne pustynie i wyschłe rzeki. Jaki krajobraz Afryki widać z Siostry klasztornego okna?
Siostra Rachela Kaczmarek OP: Mieszkam w Garoua Boulaï – miasteczku na granicy z Republiką Środkowej Afryki. Jest to północna część Kamerunu, więc blisko pustyni – faktycznie susza jest tu bardziej odczuwalna niż w centrum lub na zachodzie czy południu kraju. Życie jest tu normowane dwoma porami roku: suchą oraz deszczową. W porze deszczowej wszyscy profitują i wykorzystują czas na sadzenie i uprawę pola oraz korzystanie z jego owoców. Głównie sadzi się maniok, który rośnie przez cały rok (i w porze suchej, i mokrej). Niestety, jest to roślina, która ma najmniej wartości mineralnych i nazywa się ją „jedzeniem ludzi ubogich”. Do innych takich roślin należą orzeszki ziemne, kukurydza, pataty, makabo – to rośliny korzenne, dzięki którym można się najeść nawet wtedy, gdy bardziej odżywcze rośliny nie zaowocują z powodu wody.
Jak w Kamerunie wygląda sprawa dostępu do wody? Pewnie nie wszyscy mają ją na wyciągnięcie ręki.
– Dostęp do wody jest w naszych warunkach bardzo trudny. Większość studni wybudowanych jest dzięki projektom finansowanym przez Europę lub Stany Zjednoczone. Tutejszym ludziom bardzo trudno samodzielnie coś takiego stworzyć. Jeśli są już gdzieś na dzielnicach foraże, czyli studnie, to najczęściej jest to projekt zagraniczny. Takie inwestycje są bardzo pomocne, ponieważ studnia jest zazwyczaj jedynym źródłem wody w pobliżu.
Słyszałam, że są osoby, które zarabiają na dostępie do wody spore pieniądze. Dorabiają się kosztem najuboższych.
– Niestety, fakt, że tylko studnia daje dostęp do wody spowodował wykorzystanie sytuacji do zarobku przez tzw. szefów dzielnic. Dostęp do wody jest przez nich utrudniany – przez wewnętrzny problem nie wszyscy mogą korzystać ze studni. Mieszkańcy blokują sobie nawzajem dojście do wody i każdy chce jak najwięcej zarobić na tym, że każdy tej wody potrzebuje. Piękne projekty studni dających dostęp wody dla wszystkich tracą na swoim pierwotnym celu.
Niemal codziennie rano dzieciaki z wiadrami na głowie i w rękach idą do najbliższego strumienia – jeśli nie ma forażu w pobliżu – żeby naczerpać wody na cały dzień. Zazwyczaj ta woda służy do mycia, gotowania czy sprzątania mieszkań i domków. Woda w Kamerunie to luksus – jak w większości miejsc w Afryce.
Studnie są więc rzeczywiście centralnymi miejscami w afrykańskich wioskach?
– Tak. Stało się to z czysto praktycznych racji. Studnie są miejscami, wokół których ludzie się osiedlają, tak jak wokół rzek. Stają się miejscami spotkania dla miejscowych. Woda wszędzie jest czymś niezbędnym do życia, o czym zwykle w Europie nie myślimy, odkręcając rano kran z wodą. Jeśli zaś chodzi o naszą misję, bardzo często dzieciaki, wracając ze szkoły, zatrzymują się u nas i proszą o wodę. Wiedzą, że mogą tutaj się napić – być może pierwszy raz w ciągu dnia. Po prostu: wypić kubek wody! Jest to coś bardzo, bardzo ważnego i podkreśla, że faktycznie gromadzą się wokół wody.
A gdy jej brakuje?
– Życie bez wody jest na pewno bardzo trudne i wpływa na wiele aspektów – od głodu (bo wówczas przecież niewiele lub nic nie rośnie, nie można hodować zwierząt) po problemy z higieną, a w konsekwencji ze zdrowiem Afrykańczyków.
Rozmawiamy o problemie dostępności do wody, i o jej jakości. Pójdźmy głębiej. Chrystus jest dla chrześcijan Wodą Żywą. On daje nam życie. Bez Niego nie potrafimy kochać, przebaczać, wprowadzać jedności i pokoju. Bez Niego nie potrafimy żyć. Jak postrzegają Chrystusa Kameruńczycy?
– Kameruńczycy są bardzo religijnymi ludźmi, jednakże Kościół jest tu młody, więc chrześcijanie łatwo dają się wciągnąć do różnego rodzaju sekt. Wciąż silne pozostają wierzenia tradycyjne oraz korzystanie z pomocy tzw. maraboua, czyli miejscowych uzdrowicieli. Jeśli jednak już spotkają Jezusa, angażują całe swoje serca w wyznawaną wiarę, rozpoznają w Nim źródło życia. Są też zawsze gotowi do ofiary czy poświęcenia. Uwielbiają nocne czuwania, długie modlitwy czy procesje.
Mają silnego ducha.
– Zdecydowanie, afrykański Kościół ma w sobie ogromny potencjał, potrzeba tylko dobrego ukierunkowania, aby nie zwiodły go błędne nauki czy krzykliwe sekty. Bardzo silny jest również kontakt ze światem zmarłych. Patrząc na przeżywanie innych okolicznościowych uroczystości, „z największym rozmachem” odbywają się zawsze pogrzeby. Towarzyszy im zazwyczaj wiele miejscowych tradycji, które wynikają z plemiennych zwyczajów.
Łatwo jest się tu dzielić wiarą?
– Kameruńczycy nie oddzielają życia codziennego od wiary. Tutaj nawet na taksówkach umieszczane są pobożne akty strzeliste w stylu: „Bóg moją ucieczką!”. Jeśli wierzysz, to oczywiste jest tu, że dzielisz się tym doświadczeniem wszędzie i z każdym.
Podczas powrotów do kraju pewnie zupełnie inaczej Siostra postrzega warunki, które dla nas są oczywiste.
– Doświadczenie trudności z dostępem do wody zmieniają na pewno perspektywę patrzenia, gdy wchodzi się do łazienki, odkręca wodę i leci ona silnym strumieniem. Tak samo jest z elektrycznością: wchodzisz, włączasz przycisk i rozświetla ci się pokój – zupełnie inna rzeczywistość! Jest to na pewno taki moment, że człowiek w sposób bardziej świadomy zaczyna podchodzić do użytkowania tego, co jest dla nas dostępne na co dzień. Podobnie jak nie myślimy, że oddychamy, tak większość z nas w Europie nie myśli, o tym, że w kranie leci woda. Pobyt w miejscach, gdzie nie ma czystej wody mocno zmienia naszą perspektywę.
Podczas miesięcznego pobytu w Ugandzie nawet podczas mycia zębów używałam wody butelkowanej, choć lokalni nie mieli problemu z piciem wody z kranu.
– Warto zaznaczyć, że często woda, która płynie dla ludzi do użytku bezpośredniego – do picia czy przygotowywania posiłków – jest bardzo brudną wodą. Jest to niebezpieczne. Lokalni mają inną florę bakteryjną, więc te choroby w nich się znacznie później rozwijają (lub w ogóle), dla nas zaś picie wody ze źródła jest bardzo niebezpieczne – powiedziałabym wręcz, że śmiertelne. Tutaj nawet pranie robi się w rzekach, stawach czy rozlewiskach, gdzie ludzie się też kąpią.
Jak możemy pomóc Afryce w problemie z deficytami wody?
– Jest dużo projektów związanych z budową studni. Inicjatywy te są ogromnym wsparciem, zwłaszcza przy szkołach, szpitalach i miejscach publicznych, gdzie jest dużo dzieci. To jest zdecydowanie ważna i bardzo konkretna pomoc. Istotna jest również edukacja dzieci, którą wszędzie można prowadzić, np. mówić najmłodszym o oszczędzaniu wody. Warto tłumaczyć, jak cennym jest ona darem i że tutaj, w Afryce, bardzo odczuwalny jest jej brak. My również w naszej misji uczymy nawyku oszczędzania i szanowania tych studni, które już są zbudowane. Bardzo często, jeśli coś jest wspólne, to trochę jest niczyje. Tutaj również czasem studnie nie są szanowane, bo nie ma osoby, która się nimi zajmie.
Niektórzy misjonarze w tym celu stosują formę symbolicznej opłaty za pobór wody, jeśli źródło jest przy misji. Ta opłata nie dotyczy osoby spragnionej. Oczywiście nie chodzi w tym o zarabianie, ale jeżeli ktoś za coś zapłaci – choćby drobną sumę – to czuje się odpowiedzialny i bardziej szanuje nawet tę jedną szklankę wody. I to jest bardzo dobry nawyk, który staramy się w Afryce kształtować. Chciałabym jeszcze na koniec podkreślić fakt, że pomoc z zewnątrz jest czymś nieopisanym i ratującym niejedno życie. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagają.
Źródło: misyjne.pl