W 1977 roku Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej zorganizowali w Rzymie Kongres, aby – w oparciu o pisma Ojca Założyciela i żywą tradycję oblacką – zdefiniować istotne elementy charyzmatu naszego Zgromadzenia. Kongres stał się inspiracją dla innych zgromadzeń zakonnych – opowiada o. Kazimierz Lubowicki OMI. 

Misjonarz Oblat Maryi Niepokalanej to człowiek rozmiłowany w Jezusie Chrystusie, który jak Chrystus niesie Ewangelię ubogim. Czyni to w Kościele, jak Maryja, żyjąc we wspólnocie apostolskiej i odpowiadając na „najpilniejsze potrzeby”.

Człowiek Jezusa Chrystusa

Bardzo istotne jest, w jaki sposób św. Eugeniusz de Mazenod poznał Jezusa Chrystusa. Założyciel spotkał Chrystusa osobiście. Doświadczył miłości Chrystusa. Miłości całkowicie darmo danej. Wszedł w osobistą relację z Chrystusem, która stopniowo rozwinęła się w prawdziwą przyjaźń. To dlatego św. Eugeniusz patrzył na świat oczyma Chrystusa. Dlatego chciał dzielić odpowiedzialność z Jezusem Chrystusem. Dlatego chciał stać się „współpracownikiem Jezusa Chrystusa”, aby „każdego dnia swego życia rozgłaszać Boże miłosierdzie”.

Kim jest Chrystus? Jezus Chrystus jest w centrum – a bardziej precyzyjnie – jest sercem naszego charyzmatu. Kościół to „wspaniałe dziedzictwo Zbawiciela”. „Ewangelizować ubogich” to misja samego Chrystusa. Życie zakonne oznacza „iść śladami Chrystusa”. Wspólnota to wspólnota apostołów zgromadzonych wokół Jezusa Chrystusa. Maryja to „Współpracowniczka Zbawiciela”. Modlitwa to nie ćwiczenie pobożności, ale sposób, aby wejść w osobisty kontakt z Jezusem Chrystusem, wsłuchiwać się w Niego i doświadczać Jego miłości.

Krzyż oblacki stawia nam przed oczy Chrystusa Ukrzyżowanego. Dla Ojca Założyciela, w życiu codziennym, bardzo bliski był Chrystus żywy, Chrystus w Eucharystii. Jak nauczono św. Eugeniusza w Seminarium Św. Sulpicjusza w Paryżu – to Chrystus wcielony, Chrystus-Oblat składający Bogu w ofierze samego siebie. „Chcę spędzić moje życie u stóp jego ołtarza” – mówił Ojciec Założyciel i rzeczywiście celebracja Najświętszej Eucharystii oraz adoracja Pana Jezusa w tabernakulum stanowiła centrum jego życia.

Fot. oblaci.pl/Paweł Gomulak OMI

To właśnie podkreśla o. Fernand Jetté OMI, superior generalny naszego Zgromadzenia w latach 1974-1986: „Ktoś, kto nie doświadczył we własnym życiu, co to znaczy być kochanym przez Chrystusa i być ceną Jego krwi, nigdy nie potrafi do końca zrozumieć ani wypełnić do końca powołania oblackiego” (30 kwietnia 1975).

Aby zatem „ożywić naszą tożsamość misjonarzy we współczesnym świecie”, trzeba więcej się modlić i dowartościować życie zakonne. Jest to niezbędny nie tyle po to, aby powrócić do „regularności” zakonnej, lecz aby osobiście znać Jezusa Chrystusa. Jak napisał o. Marcello Zago OMI, superior generalny naszego Zgromadzenia w latach 1986-1998:„u podstaw wszelkiej odnowy apostolskiej i wszelkiej kreatywności misjonarskiej znajduje się radykalne nawrócenie do Chrystusa, które prowadzi w konsekwencji do osobistego doświadczenia Boga” (List na Boże Narodzenie 1987).

Człowiek Kościoła

Kościół to pierwsze słowo sławnej Przedmowy do naszych Konstytucji i Reguł.

Jest uderzające, że przez całe życie Ojciec Założyciel patrzył na Kościół oczyma wiary olbrzymiej i heroicznej. Kościół instytucjonalny (np. arcybiskup Aix-en-Provence, arcybiskup Gap, w pewnym okresie Kuria Rzymska i dyplomacja watykańska) nie rozpieszczał św. Eugeniusza. On jednak spoglądał zawsze na Kościół oczyma wiary – to znaczy: jak na „wspaniałe dziedzictwo Zbawiciela, które Chrystus nabył za cenę swojej krwi”. Widział bardzo jasno, że „Kościół znajduje się w opłakanym stanie”, to jest to „dziedzictwo Zbawiciela”. Św. Eugeniusz był realistą, ale równocześnie człowiekiem wielkiej wiary.

W pierwszym liście do naszego Zgromadzenia, po swoim wyborze na superiora generalnego, o. Fernand Jette wyznał: „Gdy czytałem prośby o zwolnienie z posługi kapłańskiej, boleśnie mnie uderzyło, że pisano w nich w ten sposób, jakby ktoś zaangażował się w jakąś firmę, a teraz nie odpowiada mu zarząd tej firmy, działalność, albo podział zysków. Nikt nie wspominał o Jezusie Chrystusie” (30 kwietnia 1975).

Oblaci w kościele św. Sebastiana po zamachu. Przed nimi figura Chrystusa z krwią ofiar zamachu, fot. Archiwum OMI

Niekiedy, szczególnie w ostatnim czasie, patrzymy na Kościół w kontekście życia wspólnotowego, a zatem w kategorii „Ludu Bożego”. Ma to swoje niewątpliwe zalety. Dla Ojca Założyciela Kościół jest jednak związany z Jezusem Chrystusem. On myślał o Kościele w kategoriach „Ciała mistycznego Chrystusa”. Nie wolno zapominać o tej kategorii. W znanym Liście na Wielki Post 1860 roku św. Eugeniusz, jako biskup Marsylii, napisał: „Kochać Chrystusa to kochać Kościół, i odwrotnie: kochać Kościół, to kochać Chrystusa”. Rozumiemy całą głębię tych słów jeśli pamiętamy, że Ojciec Założyciel napisał je, gdy trwała dyskusja o obronie dóbr doczesnych i przywilejów Kościoła instytucjonalnego. Sam przypomniał w ten sposób, że nie da się naprawdę kochać Chrystusa, a nie kochać Kościoła, który jest Jego zbawczym dziełem. Hasło „Chrystus tak, Kościół nie” ostatecznie grzeszy brakiem wiary. Równocześnie przypomniał, że kochać Kościół instytucjonalny, to przede wszystkim i na pierwszym miejscu kochać Jezusa Chrystusa, który żyje w Kościele, a nie klerykalny styl bycia i życia.

Człowiek ewangelizujący ubogich

„Ewangelizować ubogich” – to dewiza naszego Zgromadzenia. Ojciec Założyciel podkreśla, że przede wszystkim jest to posłannictwo samego Chrystusa. On nie chciał zakładać nowego Zgromadzenia, lecz pragnął dać Chrystusowi „nowych apostołów”, którzy jak tych dwunastu powołanych przez Chrystusa będą Jego współpracownikami, pozwalając Chrystusowi kontynuować dzieło ewangelizacji poprzez ich posługiwanie!

Czasami mówimy: „Głosić Ewangelię ubogim” i bezmyślnie kładziemy akcent na „głosić”. Tymczasem to słowo „ewangelizować” jest istotne. Nasze posłannictwo nie polega tylko na zwyczajnej pracy z ubogimi czy dla ubogich. To ogromnie ważne, ale należy do naszych świeckich współpracowników oraz wolontariuszy różnych organizacji charytatywnych. Nasza posługa misjonarska nie wyczerpuje się w tym, aby pomagać ubogim. Chrystus i Kościół nas potrzebują, aby ubogich ewangelizować. Oczywiście pomagać, ale ewangelizując. Misjonarz musi najpierw sam odkryć wartość Ewangelii. Wtedy nie będzie niejako przepraszał z zażenowaniem: „Ja daję ubogim tylko Ewangelię”, ale – rozumiejąc istotę swojej posługi – powie: „Pomagam ubogim, przede wszystkim przez to, że wnoszę w ich życie Ewangelię”.

Warto pamiętać, że św. Ojciec Założyciel w pierwszym zdaniu pierwszego tekstu naszych Reguł napisał, że celem naszego Zgromadzenia jest na pierwszym miejscu „naśladować ze wszystkich sił cnoty i postawy naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa”, przede wszystkim angażując się w ewangelizację ubogich. Fundamentalnym celem jest więc naśladować Chrystusa! Ewangelizacja ubogich to sposób Jego naśladowania.

Fot. Facebook.com/Misyjny Poznań

W pierwszym liście do o. Tempiera, zapraszając go, aby dołączył do naszego Zgromadzenia, pisze kategorycznie, że ludzi, „którzy mają wolę i odwagę pójść za Chrystusem śladami Apostołów” (9 X 1815). Powtarza to w tzw. Przedmowie do Reguł: pisze tam o Oblatach Maryi Niepokalanej jako o ludziach, „którzy pragną pójść śladami Jezusa Chrystusa, swego Boskiego Mistrza”.

To przekonanie zawsze towarzyszyło św. Eugeniuszowi. Podczas rekolekcji w 1831 r., komentując pierwszy punkt naszych Reguł, przepisał jego tekst, a fragment „naśladować ze wszystkich sił cnoty i postawy naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa” napisał majuskułą i podkreślił trzy razy. Aby nie pozostawić najmniejszej wątpliwości, dodał: „Wszystko jest w tym. Trzeba wyryć te słowa w swoim sercu i wypisać je wszędzie, aby bez przerwy mieć je przed oczyma”.

Jesteśmy przekonani, że ubodzy mają rozliczne twarze. To nie tylko nędza materialna, ale wszelkie biedy świata i ludzkiego serca. Największą zaś biedą jest nie znać, „kim jest Chrystus”.

Mówi się, że wypełniając nasze posłannictwo, jako misjonarze, jesteśmy prorokami. Trzeba jednak mieć na względzie to, kim w rzeczywistości jest prorok. Musi on być posłańcem Boga. Potrzebuje zatem wsłuchiwać się w Boga i bardzo się pilnować, aby własnych idei i filozofii nie przedstawiać jako orędzia Boga.

Człowiek Maryi Niepokalanej

W myśli Ojca Założyciela Maryja jest w nierozerwalny sposób złączona ze swoim Synem. O. Yenveux zwraca uwagę, że nawet w herbie oblackim nad literą M w skrócie OMI św. Eugeniusz umieścił krzyż, aby podkreślić, że Maryja jest zawsze zjednoczona w życiu i działaniu ze Zbawicielem.

Najpierw nazywaliśmy się zwyczajnie „Misjonarze Prowansji”, gdyż pracowaliśmy jedynie na tym terytorium. Gdy wyszliśmy poza granice Prowansji, członkowie Zgromadzenia zasugerowali nazwę „Oblaci św. Karola”. Chodziło o św. Karola Boromeusza. Wydawało się im, że jego życie najlepiej streszcza ideał życia i posługiwania oblackiego. W 1825 r. Ojciec Założyciel odkrył jednak, kim naprawdę jest Maryja. Odkrył w Maryi najbardziej adekwatny wzór życie misjonarskiego, jakiego pragnął w Zgromadzeniu. Zobaczył, że to właśnie Maryja jest osobą najbardziej radykalnie oddaną w służbie Chrystusowi i ubogim. To Ona urodziła Jezusa i była zatroskana, aby „poznali Go” (J). Ona śpiewa w Magnificat o Bogu, który staje po stronie ubogich. Ona trwała z apostołami na modlitwie, gromadząc ich we wspólnocie Kościoła.

Gdy Ojciec Założycie odkrył, że Maryja jest „Pierwszą Misjonarką”, zrozumiał, że aby zrealizować w całej rozciągłości powołanie misjonarza ubogich, trzeba się „oddać Maryi” (oblat znaczy oddany) tak radykalnie, aby być Maryją, która żyje i działa dzisiaj w Kościele i świecie.

fot. cathopic

Duchowość Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej jest więc „mariformistyczna”, czyli Maryja jest kształtem, formą naszego istnienia. Jak podkreśla superior generalny, o. Leo Deschâtelets, nasza maryjność nie polega na jakiejś szczególnej praktyce religijnej, lecz na „zjednoczeniu z Maryją aż do utożsamienia”, na ile to możliwe. W Liście okólnym nr 191 zwraca on uwagę, że „nasza nazwa – Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej – to nie jest tylko etykietka. Ta nazwa nas określa”.

Nie wystarczy powiedzieć „oblaci”, czyli „oddani, ofiarowani”. Dla życie duchowego Istotne jest pamiętać komu oddani, czyli pamiętać, że jesteśmy oblaci Maryi Niepokalanej.

Człowiek wspólnoty

W swoim testamencie św. Eugeniusz de Mazenod nakazał: „Praktykujcie dobrze między wami miłość, miłość, miłość, a na zewnątrz gorliwość o zbawienie dusz”. Miłość nakazał przed gorliwością!

Od początku jedność uważał za niezbędną dla rozwoju Zgromadzenia: „Na ile będziemy jedno, na tyle będziemy mocni”. Oczywiście, zależało mu nie na uniformizmie, lecz na rzeczywistej komunii międzyosobowej: „Przebywajcie często razem i żyjcie w najdoskonalszym zjednoczeniu. Gdy mówię zjednoczenie, nie chodzi o to, że obawiam się, abyście się nie kłócili. Takiej myśli nawet nie dopuszczam. Ja chcę mówić o tej serdeczności, o tej fuzji – jeśli mogę użyć tego słowa – która musi istnieć między wszystkimi członkami naszego Stowarzyszenia, którzy muszą stanowić jedno serce i jedną duszę” (List do o. Courtesa, 8 listopada 1821).

Wyrażenie „mieć jedno serce i jedną duszę” bardzo często powraca pod piórem bp. Eugeniusza de Mazenoda. To jego ulubiony sposób na określenie tego, kim mają być Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej.

Fot. Zofia Kędziora

Są różne wzniosłe i poprawne teologicznie modele wspólnoty. Najczęściej, a nawet przede wszystkim, w teologii i przepowiadaniu mówi się o Wspólnocie Osób w Trójcy Świętej oraz o Wspólnocie Świętej Rodziny – Jezusa, Maryi i Józefa. Ojciec Założyciel wskazuje nam jednak jako model wspólnotę Apostołów zgromadzonych wokół Chrystusa: „Jak bowiem postąpił nasz Pan, Jezus Chrystus, gdy pragnął nawrócić świat? Wybrał pewną liczbę apostołów i uczniów, zaprawił ich do pobożności, napełnił swoim duchem, a kiedy wykształcił ich w swojej szkole, wysłał na podbój świata”.

Ojciec Założyciel nalega, aby nie wysyłano oblatów Maryi Niepokalanej na misje w pojedynkę. Gdy w 1844 pierwszy raz porusza ten problem, podkreśla, że jest to jego „bardzo formalna intencja”. Nalega, że „trzeba za wszelką cenę, aby nasi ojcowie szli po dwóch”, „ilekolwiek by to kosztowało”. Pisze wręcz, że „lepiej mieć mniej misji” niż pracować w pojedynkę. Naucza, że „wszelkie dobro musi być temu podporządkowane”.

Źródło: misyjne.pl