O znaczeniu wody w sensie ekologicznym, ale też o Chrystusie, który jest Źródłem wody żywej mówi misjonarz w Boliwii ojciec Kasper Kaproń OFM. Rozmawia z nim Michał Jóźwiak – czytamy no portalu misyjne.pl.

Michał Jóźwiak: Mówi się, że gdzie jest woda, tam jest życie. Rzeki, wybrzeża – to tam najprężniej rozwija się cywilizacja. W Afryce to studnie są bardzo ważnym miejscem spotkań i czerpania wody, o ważnych spotkaniach przy studni czytamy też w Biblii. Woda jest więc w centralnym miejscu naszej cywilizacji i kultury. Jak to wygląda w miejscach, w których Ojciec posługiwał?

Kasper Kaproń OFM: Mogę opowiedzieć o  swoim doświadczeniu amazońskim i  okołoamazońskim. Na terenie Boliwii wschodniej woda stanowi centrum życia. Biskupi w dokumencie po Synodzie dla Amazonii trafnie określili, że woda nas tu nie dzieli, ale łączy – w tym sensie, że stanowi naturalną drogę komunikacyjną. Poruszanie się po tym terenie jest możliwe w  zasadzie tylko dzięki połączeniom rzecznym.

W mediach społecznościowych ma Ojciec zdjęcie profilowe w niewielkiej łodzi.

(śmiech) Zgadza się. Takimi właśnie środkami transportu najłatwiej poruszać się po tym terenie.

Czyli Amazonka i jej dopływy są w jakimś sensie siecią autostrad i dróg dla tego regionu.

Tak. Nic nie jest tak skuteczne jak to połączenie. Są miejsca, do których nie można się dostać samochodem, motocyklem czy nawet pieszo. Dróg dojazdowych  często  tu  brakuje. Brzmi to paradoksalnie, ale woda jest mostem między jedną a drugą miejscowością.

Woda jest niezbędna nie tylko do przemieszczania się, ale też do picia.

To na terenie, na którym obecnie pracuję, w andyjskim, uniwersyteckim mieście Cochabamba, niezwykle ważny temat. W 2000 roku wybuchła tutaj wojna o wodę. Pochłonęła ona kilka ofiar śmiertelnych. Zarzewiem konfliktu było to, że międzynarodowe korporacje zawładnęły właściwie całą gospodarką wody pitnej. Jej ceny zostały podniesione na tak wysoki poziom, że zwykłych mieszkańców nie było stać na jej zakup. Doszło do buntów i rozruchów. Kościół wszedł wówczas w rolę mediatora, aby być głosem tych najbiedniejszych i po-szkodowanych przez neoliberalny system. Na kanwie tych wydarzeń powstał boliwijsko-hiszpański film pt. „Nawet deszcz”.

Fot. Sebastian Szymczak/Misyjne Drogi

Jest to jednak problem coraz bardziej globalny i dotykający wielu regionów. Kościół, szczególnie za pontyfikatu papieża Franciszka, dość często od-nosi się do problemów ekologicznych.

Zgadza się, choć również wcześniejsi papieże, Jan Paweł II i Bene-dykt XVI, poruszali to zagadnienie. Uniwersalnym przekazem Kościoła jest potrzeba troski o środowisko, chociaż  oczywiście  każdy  region ma swoją specyfikę. W Amazonii na przykład największym problemem jest zanieczyszczenie, które wiąże się z  wydobywaniem materiałów szlachetnych – choćby złota.

Niektórzy mówią jednak: Kościół jest od głoszenia Ewangelii, a nie od ekologicznych postulatów.

Trzeba pamiętać, że świat jest dziełem Boga i wszystko jest Jego stworzeniem. Kościół jest od głoszenia wartości życia ludzkiego, a ekologia jest z tym przecież ściśle związana. Tych dwóch tematów nie da się rozdzielić.

Wróćmy jeszcze do samej wody. Jest ona ważnym elementem przekazów kulturowych, ale nie brakuje do niej odniesień także w Biblii.

Całe życie chrześcijańskie zaczyna się od wody i na wodzie się kończy. Już pierwsze słowa Pisma Świętego opisują Ducha Bożego, który unosił się ponad wodami (RDZ 1, 1-2). W   opisie rajskiego ogrodu czytamy o wypływających czterech rzekach. To element bardzo istotny i charakterystyczny dla sztuki wczesnochrześcijańskiej. Kiedy przejdziemy się po najstarszych świątyniach to bez problemu znajdziemy symbol tych czterech rzek wypływających z Drzewa Życia, którym ostatecznie jest Chrystus. Wiemy też z Ewangelii, że z Serca Jezusa wypłynęła krew i woda. Także w Apokalipsie św. Jana znajdziemy odniesienia do wody.

Woda towarzyszy nam również w sakramentach i w sakramentaliach.

Najbardziej wymownym przykładem jest tutaj chrzest, który stanowi rozpoczęcie naszego życia chrześcijańskiego. Za to po śmierci, właśnie na pamiątkę chrztu, ludzkie ciało zostaje pokropione wodą święconą.

Jako katolicy mówimy, że Chrystus jest Źródłem wody żywej. Jak powinniśmy to rozumieć?

To bardzo szeroki temat. Jak wspomniałem, woda pojawia się jako symbol na wielu kartach Starego i Nowego Testamentu. Przewija się praktycznie w każdej księdze. W Księdze Ezechiela choćby jest wspomniana woda wypływająca ze świątyni, która obmywa i daje życie wszystkim stworzeniom. Warto też oczywiście wspomnieć o  Ewangelii św. Jana, w której Jezus spotyka się z Samarytanką i sam przedstawia się jako Źródło, wskazując na wodę, po spożyciu której nie odczuwa się już pragnienia. Te fragmenty odnoszą się do kultury narodu wybranego, w której woda odgrywała istotną rolę. Ujęcia wody były takimi miejscami centralnymi, miejscami spotykania się ludności. Woda jest źródłem wszelkiego życia – w sensie teologicznym jest to przeniesione na rzeczywistość duchową. Przez chrzest mamy stawać się studnią żywej wody dla innych.

Fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Takim źródłem dla katolika jest też chyba liturgia.

Oczywiście. To z niej czerpiemy duchową siłę, a Sobór Watykański II nazywa ją szczytem i źródłem życia chrześcijańskiego.

Mamy dzisiaj spory problem ze znalezieniem czystego źródła – dosłownie, ale i w tym sensie teologicznym, duchowym. Jak przekonywać innych, że to właśnie w Kościele można znaleźć wodę życia?

Antoine  de  Saint-Exupéry,  ten od „Małego Księcia”, w innej swojej książce, „Ziemia, planeta ludzi”, pisze o tym, że jako pilot rozbił się na Saharze. Przez kilka dni nie miał dostępu do wody. Zdesperowany zdecydował się napić zanieczyszczonej wody z  chłodnicy samolotu. To oczywiście tylko pogorszyło jego położenie. Po latach wspominał tę sytuację i napisał poemat na temat wody: „Wodo! Nie jesteś niezbędna do życia. Jesteś samym życiem. (…) Jesteś największym bogactwem, jakie istnieje na świecie. Jesteś też najsubtelniejsza, ty, taka czysta, we wnętrznościach ziemi. Można umrzeć nad źródłem, które zawiera związki magnezu. Można umrzeć o dwa kroki od słonego jeziora. Można umrzeć, mając dwa litry rosy z domieszką kilku soli. Bo ty nie dopuszczasz żadnych związków, nie tolerujesz żadnego zafałszowania, jesteś zazdrosnym bóstwem”. Jako Kościół musimy być więc czyści. Wystarczy drobne zanieczyszczenie, a woda staje się trucizną. Tak samo i my, jeśli mamy być świadkami Chrystusa, musimy być przeźroczyści.

Źródło: misyjne.pl